Janka wstała jak co dzień wcześnie rano, założyła szlafrok, ciepłe kapcie z pod samiuśkich Tater i poczłapała zaspana do kuchni. Kot Felek już ocierał się o jej nogi. Nasypała mu miarkę karmy do miski, nalała wody do czajnika, odpaliła gaz i rozpoczął się 5 minutowy okres oczekiwania. W przeciwieństwie do swojego męża nie stała i nie patrzyła na płomień i z nadzieją na gwizdek. Poszła do łazienki zrobić poranną toaletę. Gdy gwizdek, który mógłby obudzić cały blok na osiedlu Piechotkowo (Warszawa Bielany), zapiał jak kogut ona już sypała kawę do kubka.

Teraz przyszedł czas na włączenie radia, od zawsze słucha Programu Pierwszego Radia. Kiedyś była nawet platonicznie zakochana w jednym głosie, który należał do niejakiego Kacpra Kaliszewskiego. Nigdy go nie widziała, ale magia radia robiła swoje. Radio towarzyszyło jej przez całe życie. Na początku były to wielkie radioodbiorniki, przy których zbierała się cała rodzina, a nawet sąsiedzi. Były to czasy jak Janka była jeszcze małą dziewczynką i w kamienicy na warszawskim Mokotowie, jej ojciec, pracownik Towarzystwa Kredytowego, nastawiał wieczorem audycje. Potem były czasy wojny, okupacji, Powstania Warszawskiego, w którym Janka była sanitariuszką. W ciężkich latach powojennych, w epoce Gomułki, Gierka, Jaruzelskiego i wielkich przemian, zawsze towarzyszyło jej radio. Kiedy poznała swojego męża Zdziśka, kiedy rodziły się jej dzieci, wnuki, kiedy wychodziła na pogrzeb Zdzicha, zawsze gdzieś niedaleko grało radio.

Janka jest do tego stopnia fanką radia, że ma je prawie w każdym pokoju, w sypialni, kuchni i w salonie. Przy łóżku zawsze cichutko gra, nawet w nocy. W pozostałych pomieszczeniach konieczny jest poranny rytuał włączania kolejnych radioodbiorników z kubkiem aromatycznej kawy. Najpierw w kuchni, potem w salonie. Dzisiaj było nie inaczej. Kiedy wchodziła do salonu, słońce już przebijało się nad drzewami, jej kot Felek znowu zaczął ocierać się o jej nogi. Nagle Janka straciła równowagę i przewróciła się. Upadała na podłogę, kawa rozlała się na dywan tworząc malowniczą plamę, okulary połamały się, a Janka poczuła silny ból w biodrze. Jako sanitariusza, wiedziała, że to nie jest dobry znak. Nie było szans aby sama wstała i wezwała pomoc. Całe szczęście przypomniała sobie, że jej syn dał jej na ostatnie święta Bożego Narodzenia nowy gadżet, „zegarek” z wielkim przyciskiem SOS. Całe szczęście miała go na ręku. Wcisnęła przycisk i za moment rozległ się alarm u Władka, syna Janki. Po kilkunastu minutach zjawił się w mieszkaniu mamy i pomógł jej wstać i dojść do kanapy. Okazało się, że ból biodra spowodowany był upadkiem na starą zabawkę Felka, którą zostawił poprzedniego wieczoru. Całe szczęście zdjęcie RTG nie wykazało żadnego urazu i babcia Janka mogła nadal słucha radia w swoim domu.

Dobrze się domyślasz, że firma z warszawskich Bielan dostarcza nie tylko drewniane obudowy do radioodbiorników, ale również obudowy do zegarków dla seniorów.