Życie jest jak elektronika – złożone, skomplikowane, ale jednocześnie fascynujące. Tak jak w elektronice każdy element pełni swoją rolę, tak w gospodarce każda branża ma swoje miejsce. Branża producentów urządzeń elektronicznych jest jednym z kluczowych sektorów w Polsce, generującym około 10% PKB. Według danych Eurostatu, produkcja i dystrybucja urządzeń elektronicznych i komunikacyjnych w Unii Europejskiej (UE) stanowi około 6,7% całkowitej wartości dodanej produkcyjnej UE w 2020 roku. Według danych za ten rok, całkowita wartość dodana sektora przemysłu w UE wyniosła około 1,6 biliona euro, a wartość dodana sektora producentów urządzeń elektronicznych wyniosła około 107 miliardów euro.
Warto jednak pamiętać, że branża ta ma duży wpływ na rozwój innych sektorów gospodarki, takich jak transport, telekomunikacja, medycyna i wiele innych. Przyczynia się również do innowacji i rozwoju technologicznego.
Analizując rynek widzę obecnie wiele elementów mających wpływ na jego dynamikę. Nie da się ocenić obecnej sytuacji nie uwzględniając takich zagadnień jak: wojna na Ukrainie (masowa migracja, pomoc humanitarna i wsparcie militarne), zmiany geopolityczne (transfer produkcji z Azji do Europy) konsolidacja rynkowa (łączenie wielu firm, przejęcia, fuzje, budowania grup kapitałowych), coraz większa presja regulatorów rynku (zielone certyfikaty, mierzenie zawartości surowców ziem rzadkich, produkcja z OZE), wzrost kosztów pracy (dodatkowe podatki, przymusowe daniny, wzrost pensji minimalnej), „grantoza”, czyli tworzenie nowych firm i organizacji aby otrzymać dofinansowanie a nie wyprodukować potrzebny produkt lub usługę, nadmierna regulacja rynkowa. Czy wszystkie te aspekty oznaczają to, że w ogólnorozumianej branży producentów elektroniki mamy już kryzys?
Wojna na Ukrainie na ogromny wpływa na branżę producentów w Polsce i w całej Europie. Na początku wojny wielu młodych mężczyzn wróciło do swojej ojczyzny aby stanąć do walki w obronie ojczyzny. W konsekwencji wiele zakładów produkcyjnych musiało zmniejszyć swoją produkcję a niektóre nawet wygasiły ją na wiele tygodni.
Wiele firm bazowało na dostawcach z Ukrainy. Przed wojną i przed Covidem wiele zakładów działało wg. japońskiej zasady Just In Time. W skrócie polega to na tym, że dostawy komponentów na produkcje powinny być jak najmniejsze i przychodzić w momencie kiedy są potrzebne. Reguła ta ogranicza bufory produkcyjne do minimum. Wielu producentów utrzymywało stany magazynowe pozwalające na utrzymanie ciągłości produkcji tylko na kilka godzin, maksymalnie kilku dni. Po wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą fabryka Volkswagena w Poznaniu wstrzymała produkcję samochodów, ponieważ nie było dostaw wiązek kablowych, które produkowała ukraińska firma. Pokazało to bardzo wyraźnie, że Covid nie był jedynym czarnym łabędziem a tylko jednym z pierwszych, które pojawiały się na tafli przemysłowego oceanu.
Zmiany geopolityczne mają duży wpływ na produkcję elektroniki, ze względu na rosnącą wrażliwość na ryzyka polityczne i handlowe. W ostatnich latach, handel międzynarodowy i wzajemne sankcje stają się coraz częstsze, a kraje coraz bardziej chronią swoje rynki poprzez regulacje i kontrole handlu. Dla producentów elektroniki, może to oznaczać trudności w pozyskiwaniu surowców, części i komponentów, oraz ograniczenia w dostępie do rynków zbytu.
Jednocześnie, producenci starają się przystosować do tych zmian poprzez rozwijanie bardziej zrównoważonych łańcuchów dostaw, poszukiwanie lokalnych źródeł surowców i inwestowanie w rozwój technologii, które pozwalają na bardziej elastyczne i zdecentralizowane procesy produkcyjne.
W rezultacie, producenci elektroniki muszą być bardziej elastyczni i gotowi do zmian w odpowiedzi na zmieniające się warunki polityczne i handlowe, a także muszą inwestować w rozwój bardziej zrównoważonych i elastycznych łańcuchów dostaw, aby utrzymać swoją konkurencyjność. Niesie to za sobą często zwiększenie ceny produktu końcowego. Aby uświadomić jak jest to trudne i skomplikowane przedstawię krótką historię z naszej firmy.
W marcu zeszłego roku jeden z naszych klientów postanowił zmienić dostawcę na panel sterujący. Panel jest przeznaczony na rynek medyczny i ma wbudowane drukowane sitodrukiem sensory. Obecnie klient produkuje ten element na Tajwanie ale chce zmienić dostawcę ze względów bezpieczeństwa, dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia i przede wszystkim by móc nadzorować proces produkcyjny. Otrzymaliśmy od klienta pełną specyfikację materiałową oraz rozpisany proces technologiczny. Można powiedzieć nic trudnego! Rzeczywistość okazała się inna. Specyfikacja materiałowa bazuje na markowych komponentach światowych firm takich jak 3M (kleje i błony klejowe), Henkel (farby elektrniczne), Mylar (folie, podłoża do druku). Okazuje się, że obecny dostawca wykorzystuje materiały, które dostarczane i dostępne są tylko i wyłącznie na rynku chińskim i tajwańskim. Nie można ich sprowadzić do Unii Europejskiej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że jest tak z powodu norm środowiskowych. W tym przypadku dostępność podstawowych surowców to tylko jeden z elementów trudności w transferze produkcji z krajów z poza UE. Konieczne było uruchomienie sztabu inżynierów i techników z kilku firm aby opracować nowy skład farb, klejów i innych materiałów aby spełniały wyśrubowane normy produkcji medycznej.
Konsolidacja rynkowa to jeden z objawów trudnej sytuacji na rynku. Firmy łączą się wtedy kiedy jest duża konkurencja i nie ma miejsca na walkę, a pojawia się miejsce na współpracę a często na synergię.
Na rynku europejskim widać jak łączą się i dzielą wielkie firmy. Podobnie dzieje się na mniejszych rynkach w tym w Polsce. Przykładem jest polska firma Sygnis S.A., która jest producentem drukarek 3D. W ostatnich latach przejęła kilku dystrybutorów takich urządzeń na rodzimym rynku. A to jeszcze nie koniec, w planach są kolejne przejęcia i fuzje. Takie wyjście jest zdecydowanie lepsze niż wyniszczająca walka ceną.
Jednym z głównych niebezpieczeństw regulacji jest to, że często prowadzą do wzrostu kosztów dla firm. Przedsiębiorstwa muszą spełnić wymogi regulacyjne, co oznacza, że muszą zainwestować w dodatkowe narzędzia, technologie, szkolenia i procesy, co może znacznie zwiększyć koszty produkcji i wpłynąć na wyniki finansowe. W wyniku tego przedsiębiorstwa technologiczne mogą być zmuszone do zmniejszenia inwestycji w innowacje, rozwój i ekspansję.
Kolejnym niebezpieczeństwem jest to, że regulacje często prowadzą do powstawania barier wejścia na rynek, co utrudnia konkurencję i innowacje. Przedsiębiorstwa muszą spełnić wymagania regulacyjne, co zwiększa koszty i utrudnia rozwój nowych produktów i usług. Dla mniejszych firm, które nie mają takiej siły finansowej, aby spełnić te wymagania, staje się to jeszcze trudniejsze. W ten sposób regulacje mogą przyczynić się do monopolizacji rynku, a tym samym ograniczyć konkurencję.
Regulacje mogą również prowadzić do powstania niepotrzebnych biurokracji, która jest kosztowna i czasochłonna dla przedsiębiorstw. Firmy muszą wypełniać mnóstwo dokumentów, a niektóre przepisy mogą być niejasne i skomplikowane, co wymaga dodatkowych kosztów i zasobów ludzkich.
Warto zauważyć, że niektóre regulacje i przepisy są stosowane niesprawiedliwie i faworyzują pewne firmy, co prowadzi do nieuczciwej konkurencji. Jest to szczególnie niebezpieczne dla małych firm, które nie mają takiej siły finansowej, aby konkurować z większymi firmami, które mają wpływ na tworzenie regulacji. Dodatkowo nadmierne regulacje mogą doprowadzić do powstania tzw. szarej strefy.
Pewnego razu trzech przedsiębiorców spotkało się w barze, aby omówić swoje problemy związane z nadmiernymi regulacjami rynkowymi. Pierwszy przedsiębiorca narzekał: „Musiałem zatrudnić trzy osoby tylko po to, aby wypełniać raporty i formularze, wymagane przez urzędy”. Drugi dodał: „A ja musiałem kupić nowe urządzenia i spełnić nowe normy bezpieczeństwa, które kosztowały mnie fortunę”. Na to trzeci przedsiębiorca odparł: „A ja w ogóle musiałem zamknąć swoją firmę, bo moja produkcja była zakazana ze względu na nowe przepisy”. Po chwili ciszy, barman zaczął się śmiać i powiedział: „Wiecie co, to nie jest nawet najlepsze. Moja babcia miała swoją małą piekarnię, ale musiała zamknąć ją, bo musiała spełniać nowe wymogi dotyczące higieny. Teraz sprzedaje ciastka z domu na czarno i zarabia więcej niż kiedykolwiek wcześniej!”
Dotacje, granty i dofinansowania to popularne sposoby finansowania projektów dla firm technologicznych. Choć na pierwszy rzut oka wydają się one korzystne, to w praktyce ich uzyskanie może przynieść pewne niekorzyści.
Po pierwsze, zbyt duże uzależnienie od dofinansowań może sprawić, że firma straci swój nacisk na innowacje i rozwój, a skoncentruje się tylko na zdobywaniu kolejnych dofinansowań. Ponadto, proces aplikacji i spełniania wymogów związanych z uzyskaniem dotacji może być czasochłonny i kosztowny, co ostatecznie może wpłynąć negatywnie na płynność finansową firmy.
Jednakże, dofinansowania mogą przynieść również wiele korzyści. Mogą one zwiększyć zasięg projektów i umożliwić rozwój nowych technologii. Ponadto, dofinansowania często są powiązane z wymogiem udziału w projekcie partnerów biznesowych lub naukowych, co pozwala na nawiązanie wartościowych kontaktów i umocnienie pozycji rynkowej.
Warto również zwrócić uwagę na to, że dofinansowania mogą pochodzić z różnych źródeł, takich jak prywatne inwestycje venture capital, fundusze unijne czy państwowe programy wsparcia dla innowacyjnych przedsiębiorstw. Odpowiednie wykorzystanie takich dofinansowań może przyczynić się do osiągnięcia strategicznych celów i umocnienia pozycji rynkowej firmy.
Ostatnim elementem jest zagrożenie coraz powszechniejszą chorobą polskich firm i organizacji, tzw. „grantoza”. W skrócie zjawisko polega na tym, że celem organizacji jest zdobycie dofinansowania na dowolny cel i dzięki temu uzyskać podstawy do swojej działalności. Według mnie sytuacja powinna wyglądać odwrotnie. Takim przykładem jest firma Bitfold R&D. To polska firma zajmująca się tworzeniem innowacyjnych rozwiązań z zakresu sztucznej inteligencji, przetwarzania danych i blockchain. Historia firmy zaczyna się w 2015 roku, kiedy to grupa naukowców z Politechniki Warszawskiej postanowiła stworzyć startup skupiający się na rozwoju technologii związanych z uczeniem maszynowym.
Początkowo firma działała jako jednoosobowa działalność gospodarcza, a pierwsze projekty były finansowane ze środków własnych założycieli. Jednakże szybko zaczęła zyskiwać uznanie w środowisku inwestorów, a w 2017 roku otrzymała pierwsze dofinansowanie w ramach programu Unii Europejskiej na rzecz rozwoju innowacyjności w Polsce.
Dzięki dofinansowaniom Bitfold R&D mogła rozwinąć swoją działalność i zacząć działać na rynkach międzynarodowych. W 2018 roku firma otrzymała kolejne dofinansowanie w ramach programu Horizon 2020, co pozwoliło na zatrudnienie nowych specjalistów i dalszy rozwój technologii związanych z uczeniem maszynowym.
W ciągu kilku lat działalności Bitfold R&D Sp. z o.o. stała się liderem w dziedzinie sztucznej inteligencji i przetwarzania danych, a jej produkty i usługi cieszą się uznaniem na całym świecie. Niedawno na konferencji Expo Invest Cuffs 2023 zaprezentowali swój prototyp portfela do krypto walut, który oprócz funkcji tzw. „zimnego portfela” może również pełnić funkcje giełdy, sejfu na wiele różnych cyfrowych aktywów i dokumentów. Dzięki dofinansowaniom i współpracy z inwestorami udało się stworzyć firmę międzynarodową, która przyczynia się do rozwoju nowoczesnych technologii oraz zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki.
Reasumując na kryzys ma wpływ wiele czynników i nigdy nie można pokazać jednej przyczyny, która spowodowała spowolnienie gospodarcze. Zgadzam się z Nassimem Nicholasem Talebem, że powinniśmy spodziewać się czarnych łabędzi i pracować nad „antykruchością” naszych organizacji a wtedy żaden kryzys nie będzie dla nas niebezpieczny. Inaczej mówiąc powinniśmy spodziewać się niespodziewanego, i robić wszystko aby nasze firmy były odporne na wszelkie zagrożenia. Firmy rodzinne właśnie takie są i wielokrotnie udowadnialiśmy, że jako Rodzinni jesteśmy w stanie poświęcić wiele czasu, pieniędzy i środków aby nasze organizacje rozwijały się i przetrwały nie jeden kryzys.